piątek, 22 lutego 2013


Źródło: kwejk.pl

Wena mi zwiała.
Psia mama !
Był czas narzekania, nadszedł czas na działanie. Może nie zlikwiduję w ten sposób swoich problemów, ale z drugiej strony co będzie lepszym impulsem do zmian niż istota potrzebująca pomocy. Postanowiłam utworzyć dom tymczasowy dla bezdomnych psów. Rozmawiałam już z przedstawicielem fundacji, z którą chcę podjąć współpracę. Teraz czekam na kontakt z dziewczyną, która zajmuje się adopcjami. Zobaczymy co będzie się działo dalej.

Jestem poirytowana. Strasznie nie lubię jak ktoś uważa się za lepszego od innych ludzi, zwłaszcza kiedy robi to bezpodstawnie. Drugi powód do irytacji jest taki że nie znoszę kiedy ktoś wypowiada się na tematy, o których albo nie wie nic albo wie tyle ile nakładły mu do głowy media a uważa się za eksperta.
Nie raz prowadziłam debaty na temat narkotyków, znam dokładnie działanie tych najpopularniejszych, ale nigdy nie próbowałam żadnych syntetyków, dlatego też nie będę się o nich wypowiadać. Za to wiele mogę powiedzieć o ziele. Podobno ma ono na mnie straszliwie destrukcyjny wpływ, jednak ja takowego nie zauważyłam. Zadziałało na mnie bardziej pozytywnie niż się spodziewałam. Otworzyłam się na ludzi i na świat. Poznałam ludzi, którzy mimo tego że palą już od lat nie są ułomni ani wyniszczeni, jak to zwykle opisują przeciwnicy wszelkich używek. Wszyscy świetnie radzą sobie w życiu, nie mają depresji czy myśli samobójczych.
 Doczekałam się, nazwano mnie narkomanką. Czuję się teraz jak śmieć i nie jest to miłe uczucie. Czy to że lubię palić czyni ze mnie gorszego człowieka? Czy zasłużyłam na takie miano?
Szkoda że ktoś myśli o mnie tak źle, nie podoba mi się to ale nie mam zamiaru się przymilać żeby to zmienić.
Bardziej destrukcyjny wpływ ma na mnie to że przez takie "kłody" nie potrafię myśleć o sobie dobrze. Bo jestem zła i tyle. Bo skoro palę to nie warto ze mną rozmawiać, bo mam "kisiel z mózgu". Litości ludzie! Przecież od tego nie głupieję ! Kisiel z mózgu robi mi telewizja, która towarzyszy mi przez cały dzień i to stąd bierze się większość "ubytków" w mojej głowie. Chociaż ja takowych nie zauważyłam a jestem palaczem od około półtora roku. Mimo bagażu głupoty jaki niesie ze sobą telewizja nikt nie karze mi wyłączać telewizora.
Człowiek chce uczciwie, szczerze porozmawiać i jak zwykle za to obrywa. Tak lubię szczerość, ale sprawia ona mi tyle nieprzyjemności. Ma na mnie destrukcyjny wpływ. Może powinnam ją rzucić?

wtorek, 19 lutego 2013

Źródło: pinka.pl

Kontynuując wczorajszy wywód. Mam więcej uczuć dla zwierząt, bo mimo tego że nieraz zostałam ugryziona to nadal łatwiej mi zaufać psu niż człowiekowi. Ludzie ewoluują w jakieś straszne bestie i nie wiadomo czego można się po nich spodziewać. Jak mnie pies użre to dlatego że sama na to zasłużyłam, a ludzie gryzą kiedy chcą i nie muszą mieć konkretnego powodu. Na dodatek takie ludzkie ukąszenia czynią większe szkody niż psie zęby.
Przywykłam do bólu fizycznego. W pewnym sensie pozwala mi on doznać katharsis, uspokaja moją duszę. Kiedyś przekłuwałam sobie uszy, teraz cenię tatuaże. Ból fizyczny, który sama sobie sprawiam, jest dla mnie czymś pozytywnym. Myślę, że nie jestem jedyną osobą na świecie która tak czuje.
Z "ukąszeniem psychicznym" nie potrafię sobie tak łatwo poradzić. Analizuję wszystko tak długo aż zaczyna mi odbijać, budzi się we mnie agresja, bo znów nie poradziłam sobie z kłodą rzuconą mi pod nogi. Naprawdę tak ciężko tą kłodę przeskoczyć? Mimo wielu starań nie potrafię zamknąć umysłu na złe słowa. Niczym potężny huragan czynią spustoszenie w mojej głowie zostawiając za sobą coraz większy bałagan.
Skoro tak Ci szkodzą to dlaczego nie będziesz ponad to? Bo nie potrafię. Bo jestem takim ludziem, który wszystko bierze do siebie i we wszystkim doszukuje się ataku. Inaczej nie potrafię.

Wracając do tematu. Chętniej pomogę psu niż człowiekowi. Dlaczego? Dlatego że pies nie jest niczemu winien. To jego "właściciel" skazał go na taki los. To stworzenie nie przetrwa samo w dzisiejszym świecie, bo jest on ukształtowany przez ludzi dla ludzi.
A jak jest z człowiekiem? Bezdomny? Ale dlaczego nie ma domu? -Bo nie ma pieniędzy. Ale dlaczego nie ma pieniędzy? -Bo nie ma pracy. A dlaczego nie ma pracy? -Boooo... Bo nie.
No to jak "bo nie" to ja nie widzę żeby ten człowiek potrzebował pomocy. On sam wybrał taki los i widocznie dobrze mu z tym skoro nie chce go zmienić.
Weźmy inny przykład. Kobieta wyprowadza się od męża i zabiera ze sobą trójkę dzieci. Postanawia stworzyć sobie nową rodzinkę z nowiutkim partnerem. Ona jest bezrobotna, on dostaje informacje że firma w której pracuje w krótkim czasie upadnie. Dzieciaki w wieku szkolnym. Postanawiają wynająć dom. On traci pracę, dzieciaki chodzą w dziurawych butach. Ona każe dzieciom mówić do niego "tato". On wyjeżdża za granicę zarabiać na chleb, a ona wciąż bezrobotna zaczyna mieć problemy ze zdrowiem. Zaczyna się sezon grzewczy i rachunki za gaz są tak wysokie, że nie wystarcza na czynsz. Co powinni zrobić?

poniedziałek, 18 lutego 2013

"Milsza dla psa niż dla człowieka"
No dobra, taka jestem, ale nie wzięło się to znikąd. Wchodzę do domu gdzie teraz mieszka moje rodzeństwo, a na mój widok najbardziej cieszy się pies. Okazuje tyle radości, że spędzam z nim większość całej wizyty. Ludzie mnie olewają więc tylko pies zasługuje na uwagę.
Nie interesuje ich to jak się miewam. Od prawie dwóch lat mieszkam sama, a moja matka nawet nie przyjechała zobaczyć jak mieszkam. Kiedy spytam co u nich, zostaję zalana potokiem problemów i negatywnych emocji. Potem muszę się z tego leczyć przez kilka tygodni. Ciężko mi z tym że moi bliscy chwilami mają trudne życie, a jeszcze gorzej czuję się nie mogąc im pomóc. A czy oni zasługują na pomoc?
Dzieciaki nie są niczemu winne.
Matka na własne życzenie znalazła się w obecnej sytuacji. Wyrządziła mi tyle złego, że nie chcę nawet na nią patrzeć. Smutno mi, ale wobec ogromu jej głupoty jestem bezsilna. Wiem -to ona dała mi życie, to ona mnie wychowała. To ona nigdy mnie nie przytulała, nie okazywała pozytywnych uczuć, nie była dumna z moich osiągnięć, bo według niej nie były one nic warte. Czy rolą rodzica jest przeszkadzać dziecku w jego szczęściu i podcinać mu skrzydła przy każdej możliwej okazji? Nie? To może rolą jest zostawianie na plecach dziecka sinych pręg po kiju od szczotki? Nie tęsknię za matką.

Wychowując psa musimy wskazać mu co jest dobre a co złe, ujarzmić jego instynkty aby nie wyrządził krzywdy sobie bądź otoczeniu, okazać mu ciepło żeby merdał ogonem za każdym razem kiedy nas widzi. Jeżeli popełnimy błąd wychowawczy to jego konsekwencje odczujemy na własnej skórze. Traktując psa agresywnie otrzymamy zwierze niezrównoważone psychicznie, które w każdej chwili może pokazać zęby i ugryźć w odwecie za niesprawiedliwość.
Co takiego zrobił Ci pies, że spuściłeś mu lanie ? Zjadł Ci buty -trzeba było je schować, zresztą za miesiąc i tak kupisz nowe. Załatwił swoją potrzebę w mieszkaniu -to Twoja wina, to Ty nie wyprowadziłeś go na czas. Uciekł na spacerze i nie chciał wrócić na wołanie -pewnie! spraw mu manto! Tylko się głupcze zastanów czy Ty wróciłbyś do swojego opiekuna gdybyś dostawał lanie za jego błędy. W końcu dochodzi do chwili kiedy pies widząc jak pan bierze zamach postanawia się bronić.
Niesprawiedliwość wyrządza wielką krzywdę w psiej psychice. Jak duże szkody może uczynić w ludzkiej?

A co ja zrobiłam że przez całe życie obrywałam? Ona nie była gotowa, była za młoda żeby docenić moje istnienie. Pojawiłam się i zabrałam jej młodość, zabrałam jej dyskoteki, rówieśników, a w zamian za to wpakowałam ją w pieluchy i związek z moim ojcem. No faktycznie, mam spore przewinienia już od chwili poczęcia. Czy na prawdę ma prawo mieć do mnie pretensje o własne błędy? Pewnie nie, a jednak obrywałam przy każdej możliwej okazji i w końcu jak ten pies, pokazałam zęby. Nie uważam że jestem złą córką, jestem dla niej miła, ale wolę trzymać ją na dystans. Staram się sprawić, żeby odczuła na własnej skórze całą krzywdę, którą mi wyrządziła. Nie godzę się na niesprawiedliwości i zrzucanie na mnie winy za całe zło tego świata. Od kiedy z nią nie mieszkam lepiej widzę jakim jest człowiekiem, widzę ile w niej jadu, agresji którą wyładowuje na wszystkich dookoła. Aż strach pomyśleć, że ta osoba miała być dla mnie wzorem w dorosłym życiu.
Ona sama jeszcze nie dojrzała do tego by mnie docenić, a patrząc z perspektywy upływającego czasu przestaję wierzyć że to się zmieni.

Rodzic, który zazdrości szczęścia własnemu dziecku nigdy nie powinien zostać rodzicem.