czwartek, 14 czerwca 2012

Jak tak czytam to co napisałam to widzę siebie w kategorii rozpieszczonej smarkuli. Co dziwne nigdy taka nie byłam. Mam trójkę rodzeństwa, jestem najstarsza, swoje 21 lat mam za sobą. Rok temu wszystko zmieniło się diametralnie. Nagle całe moje popieprzone życie rozsypało się w drobny mak. Niby to pozytywna zmiana, ale towarzyszyło jej wiele przykrych przeżyć. Moi rodzice się rozstali, rozdzielono mnie z moim rodzeństwem i zostałam bez dachu nad głową. Przygarnął mnie mój chłopak, a właściwie jego mama. To ona pomogła nam wynająć mieszkanie i dopilnowała żeby niczego nam nie brakowało. Jestem jej za to wszystko wdzięczna i długo będę spłacać długi. Właściwie już się czuję jakbym je spłacała. Jakiś czas temu przy pomocy nieuczciwego pracodawcy straciłam wszelkie środki do życia. Chciałam wtedy rzucić to wszystko co tu mam (czyli praktycznie nic) i wyjechać gdzieś do pracy żeby zacząć wszystko od nowa. Odbyłam szczerą rozmowę z moimi "teściami" podczas której uświadomiłam sobie że tak naprawdę bardziej tęskniłabym za moim psem niż za ich synem. Powiedziałam im to, wyjaśniłam im także jak ciężkim i nieżyciowym człowiekiem jest Dzieciak. Przyznali mi racje i wydawało mi się że mnie zrozumieli. Na drugi dzień "teściowa" zadzwoniła do mnie i poprosiła żebym nie wyjeżdżała, powiedziała że dopilnuje żeby Dzieciak poszedł do pracy. "Daj sobie spokój na razie, nie jedź nigdzie, on niedługo pójdzie do pracy i wszystko się ułoży" -dla mnie to brzmiało jak "zostań z nim jeszcze, ja mu powiem że ma się zmienić i może się uda". Niestety tylko jego rodzice pojęli lekcję. Dzieciak co prawda poszedł do pracy, ale dzięki przypływowi gotówki zmienił się w Rozpieszczonego Bachora. Ja miewam humorki, ale on jest nie do zniesienia. Wydaje kasę na bzdury, nigdy nie myśli co robi. Na dodatek chce mnie zmienić w blond lalunie w krótkiej kiecce. Myśli że skoro on zarabia pieniądze to ja mam być taka jak jemu się podoba.
Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, ale nie dam się zrobić na blond. Nie jestem przecież ozdobą czy meblem, coś tam mam w tej mojej pustej głowie i potrzebuję zrozumienia albo chociaż rozmowy... A póki co to wszystko wygląda tak że cieszę się kiedy wychodzi do pracy bo nie muszę wtedy udawać że nie ma mnie w mieszkaniu. Kiedy tylko Pan wraca, przytula mnie, wita się z psem i włącza konsolę, całe mieszkanie jest jego a ja nie mam gdzie się podziać na tych 28 metrach. Mam ochotę uciec...

środa, 13 czerwca 2012

Nikogo nie zmuszam

W internecie pełno jest bezużytecznych śmieci, dziś nastał dzień kiedy postanowiłam dorzucić swój własny śmieć do tego burdelu. Nie znajdziecie tu nic pożytecznego więc nawet nie musicie czytać tych bzdur.
Ja chyba po prostu uwsteczniam się, bo odczuwam potrzebę uzewnętrzniania swoich myśli na forum gdzie nikt mnie nie zna.